W tym artykule pozwolę sobie przedstawić moje stanowisko na sytuacje jaka ma miejsce na rynku nasion. O likwidacji starych odmian, które rosły bez naszej ingerencji i były odporne na choroby, które teraz są zwalczane licznymi środkami chemicznymi, ponieważ nowopowstałe laboratoryjne odmiany wymagają tego.
Przemysł rolniczy jest branżą na którą zawsze będzie popyt, więc coraz więcej firm zaczyna się interesować tym sektorem, wyszukując za wszelką cenę coraz niższe koszta produkcji. Każde warzywo zasiane w odpowiednim terminie, pielęgnowane i zapylone dawało co roku nasiona. Rolnicy zbierali je, suszyli i przechowywali do następnego sezonu. Dzięki takim pracom byli niezależni, posiadając własny bank nasion. Uprawiane warzywa historią sięgały kilku pokoleń, często nie pamiętano ich nazw, ale były one ściśle powiązane z regionem w którym występowały. Zbiór nasion, ich suszenie i wybór tych, które się najbardziej nadają wiązało się z ogromnym nakładem czasu jaki rolnik musiał na to poświęcić. Ważną rolę odgrywało też miejsce ich przechowywania, musiało spełniać takie warunki jak brak wilgoci, powinno być przewiewne, oraz nie powinny do niego wpadać promienie słoneczne. Najlepszym miejscem do przechowywania nasion był strychy w starych olenderskich domach. Tą rutynę trzeba było powtarzać co roku. Pamiętając też o tym, żeby uprawiane rośliny nie rosły w tym samym miejscu co w latach ubiegłych, ponieważ przynosiło to negatywne skutki. Każda roślina pobiera inne pierwiastki z ziemi, płodozmian wywołuje ich regeneracje. Tak więc, ponadrządowe korporacje żeby „ułatwić” rolnikowi życie, zaczęły zbierać nasiona i na nich eksperymentować, aby stworzyć własny bank nasion, na który będą miały monopol dzięki opatentowanych nowopowstałych w próbówkach nasionach.
Rolnicy dzięki łatwemu dostępowi do nasion przestali je zbierać, tym samy przekazując całą odpowiedzialność uprawy na korporacje. Zachęcani są również do tego przez skorumpowany rząd, który zwraca 50% poniesionych kosztów zakupu materiału siewnego w centralach nasiennych, które są już w większości kontrolowane przez ponadrządowe korporacje. Dzięki tym działaniom pozbyliśmy się wielu wspaniałych gatunków roślin, które od lat u nas występowały i obficie plonowały bez stosowania chemii. Rolnik w dzisiejszych czasach uzależniony jest od korporacji, które już zaczęły kontrolować produkcję żywności na całym świecie. Kiedyś jego atutem był fakt posiadania własnych nasion, teraz zmuszony jest do corocznego zaopatrywania się w laboratoryjne nasiona, płaci nowe podatki za uprawę roślin należących nie do niego, a przede wszystkim do kupowania środków chemicznych niezbędnych w ich uprawie. A dodatkowo zatruwa swoją ziemię, która z roku na rok będzie dawała mniej plonu, aż w końcu umrze.
Ostatecznie koszta związane z takimi zmianami ponosi nieświadomy konsument, któremu na każdym kroku wmawiane jest, że istnieją normy w produkcji żywności, które go ochronią, co jest oczywiście kłamstwem! Nikt jednak nie wie jakie konsekwencje likwidacji bioróżnorodności poniesiemy w przyszłości. Póki co liczą się tylko zyski!! Skoro dopuszczono już do wyginięcia tylu regionalnych, starych odmian roślin, i zezwolono na laboratoryjną ingerencje w geny nasion i ich uprawę, oraz przejęcie monopolu przez korporacje w żywieniu ludzkości, to trzeba się liczyć z tym, że to dopiero początek wzrostu kosztów produkcji związanych z licznymi patentami i podatkami. Nie będę już straszył konsekwencjami spożywania prototypowej sztucznej żywności oraz likwidacji bioróżnorodności, ale na pewno ich w przyszłości nie unikniemy…
Zapraszam na kolejny ciekawy film na temat naturalnego rolnictwa. Pozdrawiam.