O statnie pokolenie prawdziwych rolników właśnie umiera. Dzieci nie chcą już przejmować nisko dochodowych gospodarstw. Na Polskiej wsi nie często spotyka się już małe rodzinne gospodarstwa z tradycją, gdzie wiedza o uprawie, hodowli zwierząt, naturalnym leczeniu, wyrobie własnych przetworów i wyrobów przekazywana była z dziada pradziada. Widok całej rodziny pracującej na gospodarstwie, uprawiającej dla całej rodziny zdrową żywność jest już rzadkością.
Na takich gospodarstwach panowała symbioza. Wszystko i wszyscy byli od siebie zależni. Żeby można było wyprodukować zdrową, pełnowartościową żywność, rolnik musiał uzupełniać co roku składniki mineralne w ziemi stosując do tego nawóz naturalny pochodzenia zwierzęcego. Dlatego też w rodzinnych gospodarstwach obecność takich zwierząt jak kury, kaczki, gęsi, świnie, krowy czy konie była obowiązkowa. Hodowane zwierzęta zjadały tylko produkty uprawiane na gospodarstwie. Dzięki obecności zwierząt był również dostęp do takich naturalnych produktów jak: jajka, mleko, śmietana, sery, mięso wędliny, smalec i dużo innych. Wiedza na temat przechowywania i zaprawiania umożliwiała przygotowanie całorocznych zapasów.
Gospodarstwa, w zależności od wielkości rodziny i osób zaangażowanych w prace nie mogły przekraczać powierzchni 10 hektarów. Powód był prosty, ilość prac była zbyt duża żeby o wszystko można było zadbać. Żeby żywność była zdrowa większość prac wykonywanych była za pomocą własnych rąk, a wytworzenie nawozu zwierzęcego do nawożenia większych areałów wiązało się z posiadaniem bardzo dużej ilości zwierząt. Małe rodzinne gospodarstwa zostały wyparte przez niszczący przemysł rolniczy. W rolnictwie zaczęto stosować ciężki sprzęt mechaniczny, a naturalne pierwiastki w glebie zastępować ich chemicznymi odpowiednikami. Efekt takich zabiegów jest już dla nas widoczny. Korporacje farmaceutyczne mają większe dochody niż PKB Polski, ludzie częściej chorują, zwiększyła się liczba występowania nowotworów, a nie wspominając już o problemach z płodnością u młodych ludzi.
Brak ogólnej świadomości na temat produkcji żywności zalał świat. Promowana jest żywność markowa, gdzie na temat produkcji nie mówi się nic. Brak reklamy promującej lokalną żywność, zdrową i bogatą w składniki odżywcze jest jednym z głównych powodów klęski małych gospodarstw. Rolnik, po ciężkiej całodniowej pracy nie ma już czasu, ani siły zająć się sprzedażą swojego ekologicznego produktu, przez co nie trafia on na stoły osób zainteresowanych zdrowym odżywianiem.
Niejednokrotnie zastanawiałem się dlaczego tak się stało, dlaczego młodzi ludzie mieszkający na wsi porzucają małe gospodarstwa i wynoszą się do miasta tym samym przykładając się do zmniejszania ich ilości, z drugiej strony dlaczego ludzie mieszkający w miastach przestali widzieć możliwości zaopatrywania się w zdrowe pożywienie od rolników mieszkających blisko nich, za to wolą kupować jedzenie które w większości zostało wyprodukowane w innych krajach, w miejscach które bardziej przypominają laboratorium chemiczne niż naturalne gospodarstwa. Jak to się stało że powstało takie błędne koło, które działa na niekorzyść obydwu stron, na niekorzyść rolników jak i ludzi z miast. Teorii jest wiele, ale wg mnie większość z tych ogólnie znanych to zwykłe oklepane frazesy, które nie powodują że robimy coś w kierunku żeby to zmienić, bardziej prowadzą do usprawiedliwiania siebie i trwania w tej niemocy.
Jednak myślę, że jest metoda żeby złamać ten idiotyczny utarty schemat, tylko najpierw trzeba sobie uświadomić w jaki sposób on powstał, co spowodowało, że jest jak jest...ale o tym napisze w jednym z kolejnych artykułów.
Tymczasem zachęcam do obejrzenia filmu Food, Inc., który przedstawia kulisy masowej produkcji żywności i pozdrawiam wszystkich czytających ten blog.